Zimowy Maraton Bieszczadzki czyli „Być jak Zbigniew Bródka”

Z pewnym opóźnieniem (Jacku – przepraszamy!) dodajemy relację Jacka Hadama z tegorocznego ZMB.

 

II Zimowy Maraton Bieszczadzki, Cisna 31 stycznia 2016 r.

Jeśli wprowadzono by konkurencję „łyżwiarstwo górskie”, to z powodzeniem inauguracyjny wyścig można by rozegrać w ramach ZMB. Spora część trasy pokryta była lodem i tylko osoby posiadające buty z kolcami bądź nakładki, mogły w pełni kontrolować swoje poczynania na tych odcinkach. Panczeny też pewnie dawałyby radę :). Poza lodem było też trochę śniegu w różnych stanach skupienia, asfalt i szutry. Na deser, ok 500 m biegu po oblodzonym torowisku i finiszowy kilometr cały czas pod górę. To chyba wszystko w temacie tego, co pod nogami. Natomiast z góry, chłodził nas deszcz i śnieg, a lodowe kulki przyjemnie masowały twarz :). Poza tym wiatr, wiejący ze wszystkich kierunków, czasem nawet w plecy :). Ci, którym bieg zajął ponad 5 godzin, doczekali się jeszcze na słońce.

Jak to na rzeźnickich biegach bywa, maraton miał trochę więcej niż 42,195 km, choć do końca nie wiadomo ile i tego nie byli pewni nawet organizatorzy. Podawali liczby pomiędzy 44 a 45 km. Na stronie z wynikami widniej 44,6 km, mój Garmin wskazał 44 km. Jak by na to patrzeć, 2 kilometry gratis :). Nie udało się uniknąć lekkiego poślizgu i zamiast wystartować o wschodzie słońca, czyli o 7:20, nastąpiło to jakieś 10 min. później. A może to słońce lekko zaspało? Przy wtórze bębnów Wiewiórek, ok. 900 osób wyruszyło na trasę maratonu oraz dychy. Po drodze, na  5 punktach odżywczych, napitkiem, dopingiem i dobrym słowem wspomagali nas dzielni wolontariusze. Na 26 i 33 km można było doładować baterie herbatą z prądem :). I to może tłumaczyć czasy niektórych zawodników :).

Pomimo lekkich poślizgów, biegło mi się naprawdę dobrze. Fakt, że wolałbym, aby było więcej śniegu i parę stopni mrozu- wszak to zimowy maraton – ale widać nie można mieć wszystkiego. Do mety dotarłem po 3 godz 33 min i 27 sek, co dało mi 16 miejsce w open i 4 w kategorii wiekowej. Jako, że pierwsza 6 nie była nagradzana w kategoriach wiekowych, udało mi się wskoczyć na drugi stopień podium. W maratonie wystartował również Jurek Zajączkowski, który z czasem 4:26:50 zajął 203 miejsce. Świetny występ zanotował Człowiek z Szafy, czyli Tomek Kucharczyk, który z czasem 3:25:01 zajął 9 miejsce. Bieg ukończyło 656 osób, wygrał Andrzej Lachowski, z czasem 3:04:46. A w biegu na 10 km wystartowali Magda i Krzysiek Jakubów (60 i 61 miejsce) oraz Anna Łapińska (134 miejsce) i Justyna Trojnar (181 miejsce).

Co dał mi ten bieg? Cóż… Na pewno porcję nowych doświadczeń oraz wrażeń, białego wilka, który teraz pręży się do skoku na mojej półce, okolicznościową piersiówkę (pustą niestety), która kiedyś przyda się z pewnością i świadomość, że przygotowania do wiosennego OWM idą w dobrym kierunku.

Gdy wyjeżdżałem z Cisnej, żegnał mnie piękny zachód słońca. A może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady? :).

 

Jacek Hadam

12665748_882083285254258_866425660_n1454359530306