JANOSIK W DELEGACJI – Ultraroztocze 150 km, Zwierzyniec 20 maja 2017 r

JANOSIK W DELEGACJI – Ultraroztocze 150 km, Zwierzyniec 20 maja 2017 r

ultraroztocze-0650

Janosik tym razem zawędrował na Roztocze. Do wyboru było 5 dystansów: 30, 60, 80, 115 i 140 km. Nominalnie, bo parę dnie przed imprezą trasa została lekko zmieniona i wszystkie dystanse trochę urosły. Mój do 150 km. Start i meta w Zwierzyńcu, a po drodze jeszcze Józefów, Susiec, Krasnobród, i Szczebrzeszyn. Jest pomysł, aby co roku bieg rozpoczynał się w innym mieście.

Godzina 6:00 rano (szkoda, że tak późno), na starcie najdłuższego dystansu ponad 50 osób. Kameralnie. A w perspektywie, upalny dzień. Jak się później okaże, pewnie jeden z cieplejszych dni tej wiosny, a na pewno maja. W południe temperatura dochodziła do 30 stopni i właśnie wtedy, do pokonania było sporo odkrytych odcinków. Generalnie, trasa bardzo urokliwa, sosnowe lasy z licznymi kapliczkami, kamieniołomy, zalewy i jeziorka, morze kwitnącego rzepaku, Szumy nad Tanwią, cieniste wąwozy i piasek. Wszechobecny piasek. Na drogach leśnych i asfaltowych, w butach, w nosie i we włosach (u mnie akurat nie za wiele). Chwilami odnosiłem wrażenie, że stąpam po ruchomych piaskach, bo stopy zapadały się po kostki i o każdy krok trzeba było walczyć. Na całej trasie było zaledwie 5 pkt. odżywczych, co przy tej pogodzie było niewystarczające. Dodatkowo, nie można było być pewnym, na którym kilometrze ten pkt. będzie. Jeśli było napisane, że na 81 km., to okazywało się, że to jednak 84 itp. Na terenach Parku Narodowego, trasa oznakowana była małymi chorągiewkami, których wypatrzenie nie było w lesie wcale takie proste. Przekonałem się o tym już na samym początku, co kosztowało mnie ponad 2 km ekstra. Zacząłem nieźle i do 40 km utrzymywałem się w ścisłej czołówce. Jednak wraz ze wzrostem temperatury, dramatycznie szybko topniał zapas mych sił. Jakby tego było mało, zwaliły się na mnie chyba wszystkie plagi egipskie. Skurcze łydek po 40 km, opróżnienie zawartości żołądka na 50 km, bolące „czwórki” w całej drugiej części. De facto, ta druga część, to była jedna wielka walka o przetrwanie. Jednak w tych wszystkich kryzysowych momentach , przypominałem sobie zawodnika, który ze złamaną nogą kończył maraton, w upale pewnie nie mniejszym. Zaciskałem więc zęby i na nowo podejmowałem walkę. Dzięki Mietku. Na pkt. w Krasnobrodzie (81-84 km) wbiegałem jeszcze 3, ale już wiedziałem, że trudno będzie mi utrzymać tę pozycję. Trochę odpocząłem, zmusiłem się do jedzenia i wyruszyłem w kierunku Szczebrzeszyna. To była moja ziemia obiecana, bo obliczyłem, że dotrę tam już po zachodzie słońca, co oznaczało niższą temperaturę i większy komfort biegu. I istotnie tak było. W Szczebrzeszynie spędziłem niemal 20 min i zacząłem powoli (bardzo powoli) wracać do żywych. Jednak spustoszenia poczynione przez słońce w moim organizmie, nie dawały tak łatwo o sobie zapomnieć. Na szczęście dogonił mnie Mariusz, co było dla mnie dużym wsparciem psychologicznym. Bieg kończyliśmy razem, podobnie zmęczeni i podobnie zadowoleni po przekroczeniu linii mety. Nim do tego doszło, czekało nas kilka ciekawych odcinków (nawet błoto się znalazło), z Mordorem , czyli „uroczym” wąwozem (kto biegł, ten wie) na deser. Do mety w Zwierzyńcu dobiegło zaledwie 39 zawodników. My na  8 i 9 miejscu, z czasem 20 godz. 38 min.

ultraroztocze2017-424-2

To, co prócz widoków, urzekło mnie w tej imprezie, to jej kameralny charakter i niepowtarzalny klimat, znany z biegów sprzed paru lat. Warto!

Jacek Hadam